*******************************************************************
Chciałam by to trwało wiecznie... Niestety życie musi być okrutne. Wracając do tego teraz. Biegaliśmy i cieszyliśmy się życiem. Bawiliśmy się jak dzieci. powód też był taki, że nie byłam przygotowana na to. Zmienianie się w zwierzęta. Biegłam ile sił w łapach. Dotarliśmy do wzgórza. Naszego wzgórza. Dokładnie na tym wzgórzu 10 lat temu wszystko się zaczęło. Podszedł do mnie i zapytał czy możemy się razem pobawić. Ja się oczywiście zgodziłam. Potem dowiedzieliśmy się, że mieszkamy w jednym miejscu i spotykaliśmy się codziennie.
-(T.i.).
-Tak?
-Musisz znowu przybrać postać wilka. -powiedział Max.
-Jak to zrobić?
-Wystarcz, że pomyślisz a po jakimś czasie staniesz się tym czym chcesz.
-Okay. Spróbuję. -powiedziałam i zrobiłam. Pomyślałam o swojej ludzkiej postaci.
-Ejj. Poczekaj chwilę. Na mnie. -powiedział i sam stał się człowiekiem.
-Dobra. Po co chciałeś mi przerwać napawanie się z bycia zwierzęciem?
-Oj. Dramatyzujesz. Po to by powspominać.
-Okay. Idziemy się przejść po naszym wzgórzu?
-Yhm. -poszliśmy na nogach. To takie dziwne uczucie po byciu wilkiem przez jakieś 2 godziny.
Kochałam tu chodzić z nim. To wszystko na najpiękniejsze co mogę mieć. Piękne miejsce zamieszkania, przyjaciela, cudowną zdolność oraz najpiękniejsze widoki na świecie.
Chcę zostać tu wiecznie. Na tym miejscu. Mieć go przy sobie na całe życie. Mieć przy sobie zawsze Maxa.
-Max a pamiętasz jak ukradłam Ci kwiatka i wsadziłam Ci go do kieszeni? na samo wspomnienie pojawił mi się uśmiech.
-(T.i.) pewnie, że pamiętam. Pamiętam też jak go wyjąłem i wsadziłem Ci we włosy. -uśmiechnął się czule.
-Pewnie. Albo jak raz cały dzień spędziliśmy we wodzie i nasi rodzice myśleli, że jesteśmy jakimiś rybami? -zaśmiałam się.
-Oczywiście to było meega zabawne.
-Tyle wspomnień...
-Związanych z...
-Tobą. powiedzieliśmy równocześnie.
-Cieszę się, że mam Cię obok.
-Ja też. -uśmiechnęłam się i przytuliłam się do niego.
-W co teraz chcesz się zamienić?
-Nie wiem. Może być coś co nie istnieje?
-Pewnie.
Pomyślałam i wymyśliłam. Chwilę poczekałam i już byłam czym chciałam być. Gdy już się zmieniłam Max zrobił to samo. Wyglądaliśmy tak pięknie.
-Kochanie. Jesteśmy... -zaczęłam mama.
-Wiem mamo. Jesteśmy specjalni. Co się tu stało?
-Najpierw przyszli na zwiady... Potem wszyscy razem i tu przyszli... Oni wiedzieli co robią...
-Kto?!
-Nasi wrogowie. (T.i.)?
-Tak mamo? -miałam łzy w oczach.
-Pamiętaj nie oddawaj się. Dorwij tych co to zrobili. Znajdź sobie kogoś i żyj szczęśliwie.
-Mamo ja nie mogę....
-Możesz. Obiecaj!
-I promise! -krzyknęłam z łzami.
-Pamiętaj kocham Cię...
-Mamo! Nie odchodź proszę! Proszę! -krzyczałam zalana łzami. Wokół wszystko ucichło. Zapach spalenizny poszedł. Koniec. To koniec.
-(T.i.)!
-Tak tato?
-Masz uciekać! I to już!
-Nie zostawię mamy!
-Masz uciekać! Przynajmniej na jakiś czas.
-Ale..
-Biegnij! Max zaopiekuj się nią! -powiedział do chłopaka.
-Oczywiście. -odpowiedział i złapał mnie za rękę. Biegliśmy ile sił w nogach. Z daleka widziałam jak tata walczy z kimś. Przegrał... Nie, nie NIE! Wszyscy teraz giną! Tak nie może być!
-Tato! -krzyknęłam. Ci co z nim walczyli i z całym rodem uciekli pod wpływem mojego głosu.
-(T.i.)! -krzyknął przyjaciel. Lecz się go nie posłuchałam i zamieniłam się w wilka i szybko pobiegłam do ojca.
-Tato...
-Tak słoneczko?
-Nie odchodź proszę... Nie rób mi tego...
-Kocham Cię. -powiedział. Koniec.
-To są jakieś pieprzone żarty! -krzyknęłam.
-Kocham cię tato. -powiedziałam i przytuliłam się do martwego ciała mojego taty. Potem podniosłam się i poszłam po ciało mamy.
-(T.i.)? -zapytał łagodnie.
-Co? -zapytałam z łzami w oczach. Straciłam dwie z trzech najważniejszych osób w moim życiu.
-Wiem, że jest ci ciężko ale trzeba pochować twoich rodziców.
-Dobra. -odpowiedziałam. Max przemienił się w wilka i zaczęliśmy kopać. Potem włożyliśmy ciała i zakopaliśmy. Przed grobem znalazłam patyk więc wzięłam go i napisałam przed grobem jedno wielkie I LOVE YOU FOREVER. Pomodliłam się i uciekliśmy. Musieliśmy. Gdy znaleźliśmy się na rozdrożu musieliśmy wybrać.
-(T.i.) musimy wybrać. Albo idziemy razem na pewną śmierć albo osobno.
-Skąd wiesz czy jak nie będę szła sama to mnie nie zabiją?
-Zasada każdego podobnego rodu do naszego: Nie atakuj pojedyńczej osoby.
-A co z naszą przyjaźnią? To miało być wiecznie!
-Będę czekał zawsze. Zawsze będę pamiętać.
-Ja też. Ale czy takie coś ma sens?
-Nie. Przykro mi. Sister. -powiedział i spuścił głowę.
-I tak to ma się zakończyć? Nie... ty sobie jaja robisz!
-Nie. Do zobaczenia kiedyś.
-Nie zostawiaj mnie. Proszę.
-Nie chcę ale muszę. Niestety.
-Kocham Cię bracie.
-Też Cię kocham siostro. Do zobaczenia kiedyś.
-Do zobaczenia kiedyś. -poleciały mi łzy z oczu.
-Mała nie płacz jeszcze się spotkamy.
-A jeśli nie?
-Na pewno się spotkamy się jeszcze.
-Do zobaczenia kiedyś. -powiedziałam z łzami i odbiegłam w swoją stronę.
Zostawiając go na pastwę losu. Mam nadzieję, że naprawdę się jeszcze spotkamy. Najlepiej gdzieś w bezpiecznym miejscu... Chcę go jeszcze raz przytulić. Więc odwróciłam się i pobiegłam w stronę powrotną. Już go tam nie było. Więc pobiegłam w wcześniejszą ścieżkę. Biegłam, biegłam aż napotkałam jakiś ludzi. Okazali się tacy jak ja. Gdy zapytali się jak mam na imię i nazwisko to stanęli w miejscu. Szeptali między sobą nie dowierzając kim jestem. Dowiedziałam się, że to moi dziadkowie. Okazało się, że mają domek nie daleko. Zamieszkałam u nich dostawałam pieniądze. Po co? Babcia uczyła mnie jak się zachowywać w miejscu publicznym. Gdzie jest pełno ludzi. Potem normalnie sobie kupowałam co potrzebowałam. Jak zarabialiśmy? Szukaliśmy różnych rzeczy po lesie. Potem je sprzedawaliśmy. Dzięki nam ludzie mieli zawsze zaopatrzenie potrzebne do życia. Babcia mówiła mi, że my w towarzystwie ludzi nie możemy się denerwować. Pewnie dlatego, że także pod wpływem różnych emocji przemieniamy się. Dziadek uczył mnie polować. On polował nawet na niedźwiedzie a ja? A ja głupiego królika nie umiem upolować. Mój dziadek ma straszną cierpliwość. Każdego dnia ćwiczymy z 4 godziny. 2 godziny spędzamy z babcią na "polowaniu" na owoce. Przez resztę dnia pomagam im w domu. A całą noc mam dla siebie. Chociaż nie raz widziałam jak babcia siada obok jeziorka niedaleko domu. W takich momentach siedziałyśmy tam razem i rozmawiałyśmy. Babcia mówiła mi jak rodzice się poznali, różne ich spotkania i śmieszne sytuacje. Pamiętam jak babcia mi mówiła jak moja mama podeszłam do zajączka i podała mu borówkę. Słodko to musiało wyglądać. Brakuje mi mamy i taty. Teraz ich zastępują dziadkowie. O Maxie nie zapomniałam. Biegałam nocą w poszukiwaniu jego. Niestety zawsze wracałam zawiedziona. Chcę go spotkać ponownie. Teraz czuję jak bardzo jest mi potrzebny do życia. Przez te wszystkie dni w tamtym miejscu stał się dla mnie kokainą. Uzależnieniem. Uzależnieniem tak wielkim jak... Moja miłość do niego. Teraz dopiero zrozumiałam co do niego czuję. Ogromną miłość, która tak długo była na uwięzi...
Pamiętaj o kwestii na początku! Wyraź swoje zdanie. Poza tym jak komentujesz to dajesz mi powód do dalszego pisania. Po prostu: Czytasz-podoba ci się?(może nie)-komentujesz-dajesz mi satysfakcję i motywację :))
Karmellove