Hej... Tak wiem. Jestem totalną idiotką. Nie złożyłam wam życzeń świątecznych, ale przynajmniej teraz składam wam życzenia noworoczne. Więc życzę wam dużo szczęścia, sukcesu, fortuny i najważniejszych rzeczy w każdym życiu. Zdrowia, miłości i wspaniałej przyjaźni na lata. Muszę wam się do czegoś przyznać. Na początku chciałam wstawić tu życzenia z internetu, ale stwierdziłam, że za bardzo was kocham, żeby wam coś takiego zrobić. Ten blog jest dzięki wam. Istnieje już 9 miesięcy. Chciałabym was zapytać o coś. Jaki byście chcieli special na rok bloga? Wy macie decydujący głos. Jezu, odbiegłam od tematu. Życzę wam wszystkiego najlepszego w nowym roku.
sobota, 31 grudnia 2016
niedziela, 11 grudnia 2016
Rozdział 5 "Gdy życie nas załamuje, musimy pamiętać, że mogło być gorzej."
Patrzę w górę. Nic tam nie ma. Gdy patrzę w dół widzę to samo. Przerażająco jasne światło. Pobiegłam dalej tam też nic nie było. Nicość. Tam się znajdowałam. Nagle zobaczyłam jak coś się porusza. Podbiegłam zobaczyłam ogromne zwierzę. Niby koń niby człowiek. Nagle usłyszałam głośny krzyk. Następnie wołanie. Jakby mojego imienia. Podbiegłam do źródła hałasu, ale tam, w tam tym miejscu była ciemność. Nieskończona ciemność.
Obudziłam się. Nad swoją twarzą ujrzałam dobrze znaną mi szatynkę.
-Co się stało? Gdzie ja jestem? -spytałam ją.
-Poczekaj chwilę. Pójdę po lekarza.
Gdy wyszła rozmyślałam nad tym jak się tu dostałam i gdzie ja do cholery jestem. Nim się obejrzałam weszła szatynka z jakimś facetem.
-Dzień dobry Emmo. Jak się czujesz? -zapytał z uśmiechem, którego nie pożałowała by żadna kobieta.
-Dobrze, ale gdzie ja jestem? -spytałam.
-Jesteś w obozie półkrwi. Od dziś będziesz tutaj mieszkać. -jaki obóz?
-Wie pan jak się tu dostałam? -spytałam z nadzieją, że się dowiem.
-Ta odważna dziewczyna czyli twoja przyjaciółka przyniosła Cię tu na rękach. -odpowiedział, a mi się automatycznie przypomniał mi się wczorajszy dzień.
Erynia, walka, pasek, mama... Mama? Właśnie co z mamą?
-Przepraszam, a co z moją mamą? -spojrzałam ukradkiem na Haile .
-Ona została wysłana razem z lekarzem do domu. Ma się nią zajmować przez kilka dni by doszła do siebie. Teraz proszę się nue przejmować i odpocząć. -łatwo Ci powiedzieć, żebym się nieprzejmowała.
-Dobrze. Dziękuję. -powiedziałam, a on tylko kiwnął głową i wyszedł.
Chwilę później podeszła moja ukochana bff. Jezu tyle jej zawdzięczam.
-Hej, jak się czujesz? -zapytała, a ja wybuchnęłam śmiechem. Po chwili szatynka dołączyła do mnie.
-Hej. W miarę dobrze. -odpowiedziałam i lekko się uśmiechnęłam.
-Chodź idziemy. -powiedziała i poszła przed siebie.
-A ja mogę wychodzić z łóżka? -spytałam z ciekawością.
-Oczywiście jesteś półbogiem. Kiedy byłaś nieprzytomna karmiłam Cię ambrozją. Pokarmem bogów. Śmiertelnik by umarł chodźby po drobnie. -powiedziała i wzruszyła ramionami.
-Jak to? -tylko tyle zdołałam powiedzieć.
-Normalnie. Jesteś córką boga. Nie jesteś śmiertelnikiem. O chodź muszę Ci kogoś przedstawić. -powiedziała i pobiegła przed siebie.
Szłam za nią powoli się oglądając wokół siebie. Widziałam wiele ludzi, którzy trenowali na drewnianych kukłach. Mieli w rękach stalowe miecze i skórzaną zbroję. Po mojej prawiej widać było piękne kobiety, które pływały w wodzie. Po lewej widać było pół ludzi - pół kozły. Dziwne. Nie przypominam sobie, że coś piła albo wciągała, że mam takie halucynacje.
-Idziesz? -zapytała przyjaciółka z oddali.
-Tak. Tylko ciekawi mnie kto tu mieszka. Powiesz mi? -zapytałam nie wiedząc co tak naprawdę się dzieje.
-Tak. Po prawiej siedzą leśne nimfy, a po lewej opiekunowie. Najczęściej satyry. Natomiast wszędzie indziej tacy jak ty. Córki i synowie bogów i bogiń. -powiedziała ochoczo pokazując po kolei.
-Skoro najczęściej opiekunowie są satyrami to ty też jesteś? -zapytałam patrząc na jej nogi. Wyglądają normalnie.
-Nie. Jestem opiekunką, co także rzadko się zdarza, ale nie jestem satyrem. Jestem człowiekiem o nadnaturalnych mocach. Potrafię władać pamięcią i umysłem. Mam także wyostrzone zmysły. Dobrze. Chodźmy jesteśmy już blisko. -powiedziała i ruszyła przed siebie.
Ja tylko rozglądałam się wokół i zastanawiałam się tylko co teraz będzie z moim życiem. Co jeśli nigdy nie wrócę do rodziny? Co jeśli nie będą mnie lubić i wygnają mnie? Te czarne myśli przegnała wiadomość, że mam kogoś poznać. Zawsze byłam ekstrawertyczką. Pobiegłam za nią i zobaczyłam ogromne pole treningowe. Stał tam chłopak w hełmie. Miał średnią postawę.
-Kto teraz chce ze mną potrenować? -zapytał głośno. Przyznam miał ładny głos.
-Mogę spróbować? Proszę Haile. -zapytał z nadzieją.
-Nie nie miałaś nawet jednego treningu. Nie,nie,nie i jeszcze raz nie. -powiedziała i odwróciła się do mnie plecami. -Idę po jedzenie. Zaczekaj tu i proszę Cię nie próbuj z nim walczyć. -powiedziała i odeszła.
-Ok. -powiedziałam czekając aż dziewczyna się oddali. -Ja chcę spróbować. -powiedziałam do chłopaka w zbroi gdy dziewczyna już się oddaliła.
-Trzymaj. -rzucił mi miecz i się uśmiechnął. -Raz, dwa , trzy... Zaczynamy. -powiedział i przyjął bitewną postawę.
Nagle coś jakby się we mnie obudziło. Jakaś nieznana moc. Zaczęłam wykonywać pojedyńcze uderzenia mieczem. Wykonałam piruet, a miecz mojego przeciwnika wylądował na ziemi.
-Jesteś nowa? -zapytał. -Nigdy Cię tu nie widziałem.
-Nie dopiero wczoraj tu przybyłam. Jestem Emma Thao. -powiedziałam i wystawiłam rękę w jego stronę.
Dopiero teraz zauważyłam, że patrzy na mnie z jakieś dwanaście osób. W tym Haile patrząca na mnie w sposób "Mówiłam, żebyś się nie ruszała z miejsca". Chłopak zdjął hełm i powiedział z uśmiechem:
-Jestem Percy Jackson. Syn Posejdona.
Obudziłam się. Nad swoją twarzą ujrzałam dobrze znaną mi szatynkę.
-Co się stało? Gdzie ja jestem? -spytałam ją.
-Poczekaj chwilę. Pójdę po lekarza.
Gdy wyszła rozmyślałam nad tym jak się tu dostałam i gdzie ja do cholery jestem. Nim się obejrzałam weszła szatynka z jakimś facetem.
-Dzień dobry Emmo. Jak się czujesz? -zapytał z uśmiechem, którego nie pożałowała by żadna kobieta.
-Dobrze, ale gdzie ja jestem? -spytałam.
-Jesteś w obozie półkrwi. Od dziś będziesz tutaj mieszkać. -jaki obóz?
-Wie pan jak się tu dostałam? -spytałam z nadzieją, że się dowiem.
-Ta odważna dziewczyna czyli twoja przyjaciółka przyniosła Cię tu na rękach. -odpowiedział, a mi się automatycznie przypomniał mi się wczorajszy dzień.
Erynia, walka, pasek, mama... Mama? Właśnie co z mamą?
-Przepraszam, a co z moją mamą? -spojrzałam ukradkiem na Haile .
-Ona została wysłana razem z lekarzem do domu. Ma się nią zajmować przez kilka dni by doszła do siebie. Teraz proszę się nue przejmować i odpocząć. -łatwo Ci powiedzieć, żebym się nieprzejmowała.
-Dobrze. Dziękuję. -powiedziałam, a on tylko kiwnął głową i wyszedł.
Chwilę później podeszła moja ukochana bff. Jezu tyle jej zawdzięczam.
-Hej, jak się czujesz? -zapytała, a ja wybuchnęłam śmiechem. Po chwili szatynka dołączyła do mnie.
-Hej. W miarę dobrze. -odpowiedziałam i lekko się uśmiechnęłam.
-Chodź idziemy. -powiedziała i poszła przed siebie.
-A ja mogę wychodzić z łóżka? -spytałam z ciekawością.
-Oczywiście jesteś półbogiem. Kiedy byłaś nieprzytomna karmiłam Cię ambrozją. Pokarmem bogów. Śmiertelnik by umarł chodźby po drobnie. -powiedziała i wzruszyła ramionami.
-Jak to? -tylko tyle zdołałam powiedzieć.
-Normalnie. Jesteś córką boga. Nie jesteś śmiertelnikiem. O chodź muszę Ci kogoś przedstawić. -powiedziała i pobiegła przed siebie.
Szłam za nią powoli się oglądając wokół siebie. Widziałam wiele ludzi, którzy trenowali na drewnianych kukłach. Mieli w rękach stalowe miecze i skórzaną zbroję. Po mojej prawiej widać było piękne kobiety, które pływały w wodzie. Po lewej widać było pół ludzi - pół kozły. Dziwne. Nie przypominam sobie, że coś piła albo wciągała, że mam takie halucynacje.
-Idziesz? -zapytała przyjaciółka z oddali.
-Tak. Tylko ciekawi mnie kto tu mieszka. Powiesz mi? -zapytałam nie wiedząc co tak naprawdę się dzieje.
-Tak. Po prawiej siedzą leśne nimfy, a po lewej opiekunowie. Najczęściej satyry. Natomiast wszędzie indziej tacy jak ty. Córki i synowie bogów i bogiń. -powiedziała ochoczo pokazując po kolei.
-Skoro najczęściej opiekunowie są satyrami to ty też jesteś? -zapytałam patrząc na jej nogi. Wyglądają normalnie.
-Nie. Jestem opiekunką, co także rzadko się zdarza, ale nie jestem satyrem. Jestem człowiekiem o nadnaturalnych mocach. Potrafię władać pamięcią i umysłem. Mam także wyostrzone zmysły. Dobrze. Chodźmy jesteśmy już blisko. -powiedziała i ruszyła przed siebie.
Ja tylko rozglądałam się wokół i zastanawiałam się tylko co teraz będzie z moim życiem. Co jeśli nigdy nie wrócę do rodziny? Co jeśli nie będą mnie lubić i wygnają mnie? Te czarne myśli przegnała wiadomość, że mam kogoś poznać. Zawsze byłam ekstrawertyczką. Pobiegłam za nią i zobaczyłam ogromne pole treningowe. Stał tam chłopak w hełmie. Miał średnią postawę.
-Kto teraz chce ze mną potrenować? -zapytał głośno. Przyznam miał ładny głos.
-Mogę spróbować? Proszę Haile. -zapytał z nadzieją.
-Nie nie miałaś nawet jednego treningu. Nie,nie,nie i jeszcze raz nie. -powiedziała i odwróciła się do mnie plecami. -Idę po jedzenie. Zaczekaj tu i proszę Cię nie próbuj z nim walczyć. -powiedziała i odeszła.
-Ok. -powiedziałam czekając aż dziewczyna się oddali. -Ja chcę spróbować. -powiedziałam do chłopaka w zbroi gdy dziewczyna już się oddaliła.
-Trzymaj. -rzucił mi miecz i się uśmiechnął. -Raz, dwa , trzy... Zaczynamy. -powiedział i przyjął bitewną postawę.
Nagle coś jakby się we mnie obudziło. Jakaś nieznana moc. Zaczęłam wykonywać pojedyńcze uderzenia mieczem. Wykonałam piruet, a miecz mojego przeciwnika wylądował na ziemi.
-Jesteś nowa? -zapytał. -Nigdy Cię tu nie widziałem.
-Nie dopiero wczoraj tu przybyłam. Jestem Emma Thao. -powiedziałam i wystawiłam rękę w jego stronę.
Dopiero teraz zauważyłam, że patrzy na mnie z jakieś dwanaście osób. W tym Haile patrząca na mnie w sposób "Mówiłam, żebyś się nie ruszała z miejsca". Chłopak zdjął hełm i powiedział z uśmiechem:
-Jestem Percy Jackson. Syn Posejdona.
poniedziałek, 17 października 2016
LBA x2
Nominowała mnie Ann xx 😊. Dobra nie ma co startujemy.
1. Uważasz , że jesteś dojrzała , jak na swój wiek ?
No wiesz... Ostatnio udawałam kraba... Raczej nie. XD
2. Czy szłaś po trupach do celu ?
Z tego co wiem nikogo nie zabiłam. 😂 Tak, poważnie to nie.
3. Lubisz zmieniać wygląd bloga ?
Nie wiem. To zależy od tego jaki mam humor. Bo jeśli mam dobry to oznacza, że jest wena i mogę coś zrobić.
4. Ile masz lat , gdy do swojego wieku dodasz wiek Leondre i Charlie'go ?
46. Stara dupa ze mnie. XD
5. Czego nie lubisz w bloggerze ?
Że gdy przez przypadek odświeżysz stronę, a coś piszesz to ci się to co napisałaś resetuje.😈
6. Jakie typy komentarzy nie lubisz ?
Kiedy mnie poprawiają. Wiem to dobrze, bo od razu zmieniam, ale to wkurzające.
7. Byłaś na koncercie swojego idola ?
Niestety nie 😢.
8. Ulubiona potrawa świąteczna ?
Ryba w sosie po grecku. Mniam😊
9. Kochasz święta ?
Tak. Bardzo. Bo jest wtedy wolne od szkoły XD.
10. Masz rodzeństwo?
Tak dwóch starszych braci. 👊
Nominuję:
Ann xx
Moje pytania:
1. Co uwielbiasz?
2. Ulubiony film.
3. Czego totalnie nienawidzisz?
4. Ile jest lat różnicy między twoim najstarszym idolem?
5. Jakiego dźwięku nienawidzisz, a jakiego się boisz?
6. Chleb czy chleb? 😂
7. Jakie lubisz czytać fanfiction?
8. Co uwielbiasz w wattpadzie? XD
9. Starożytny Rzym czy starożytna Grecja?
10. Jakie lubisz kanapki?
niedziela, 2 października 2016
Rozdział 4 "Jak dobrze, że jesteś, mam w tobie oparcie, Śmieję się z tobą, nie poddaję się trudnościom"
Nagle...
Nagle… Zobaczyłam Rayana, który do mnie machał, żebym podeszła. Zignorowałam to, ale coś kazało mi do niego iść. Obawiałam się, że mi coś zrobi w końcu jesteśmy w lesie. Nagle tak jakby nieznana siła kazała mi iść tam do niego. Podeszłam do niego ostrożnie.
-Chciałem Ci pogratulować. Gratuluję. –podał mi rękę.
-Czemu nie chciałeś mi tego powiedzieć przy kumplach? –podejrzliwe pytanie? Zaliczono po raz któryś tam tego dnia.
-Uznali by mnie za słabeusza. –w sumie to wszystko wyjaśnia.
-No ok. Dzięki. –chwyciłam jego dłoń.
-Zaufasz mi? –wypalił.
-A muszę? –brzmiało to trochę jakbyśmy flirtowali ze sobą. Dziwne.
-Tak. –powiedział i zasłonił mi oczy dłońmi. Później chustką.
Niepokoił mnie najmniejszy dźwięk, ale mam wrażenie jakby rozpinał rozporek. Zanim zdążyłam się zapytać co to za dźwięk, odsłonił mi oczy. Następnie mnie odwrócił i przycisnął do siebie. Chaciłam wołać pomoc, ale i tak by to nic nie zmieniło. Niestety jak to się mówi, nadzieja matką głupich. Wyrywałam się, ale trzymał tak mocno, że nie dałam rady. Wpadłam na pomysł. Ugryzłam go w rękę, która spoczywała na moich ustach. Gdy ręka odskoczyła od mojej buzi, krzyknęłam głośnie: pomocy. Miałam nadzieję, że ktoś mnie usłyszał… Nagle wszystko, było takie szybkie. Usłyszałam jak Haile biegnie mi z pomocą. Myślałam, że będzie z kimś a przyszła sama.
-Że niby ona ma Cię ochronić? –zapytał drwiną, patrząc na Haile.
-Tak ja. Jakiś jeszcze zestaw pytań? –odpowiedziała.
Chłopak odsunął się ode mnie, dzięki czemu, mogłam się schować. Obserwowałam całą sytuację zza drzewa. On ją złapał a ona mu przyłożyła z kolana. Później to tylko wyglądało jakbym była po maryśce. Tak, raz brałam i to tak wyglądało. On zmienił się w coś takiego jak golem. Był cały z kamienia. Napadł na Hai. Nagle ona coś wyciągnęła i w niego rzuciła tym czymś, krzycząc.
-Powiedz, bye, temu światu. –krzyknęła i jakby on się rozsypał i zrobił się później z niego kwiatek.
Zaczęłam płakać. Nie dlatego, że zabiła człowieka, czy co tam to było, tylko z niewiedzy. Nie mam pojęcia co tu się przed chwilą wydarzyło. Haile podeszła o mnie i mocno mnie przytuliła. Zaczęła mnie uspokajać. Po chwili gdy się w miarę uspokoiłam poprosiła o mój telefon. Dałam szatynce telefon. Zadzwoniła gdzieś. Chyba do mojej mamy.
-Lucy już czas. Przyjedź po nas. -coś później jeszcze rozmawiała z moją mamą, a ja, która ni wie o co chodzi, siedzę i płaczę.
Bezsilność. To idealne słowo i uczucie, które mnie wypełnia.
Nagle moja przyjaciółka zakończyła rozmowę z moją matką i podeszła do mnie. Przytuliła mnie i zaczęła mówić, że będzie dobrze. Niestety ja od zawsze mam w sobie mało nadzei. Co jak Haile się coś stanie? Nie wytrzymałambym tego.
-Jak się czujesz? -wybudził mnie z rozmyślań głos przyjaciółki.
-Cholernie źle. -odpowiadam z smutnym uśmiechem.
-Kochałaś to "miasto". -powiedziała to, żeby mnie sprowokować.
-Hai nie denerwuj mnie, bo Ci z kwiatka wyjadę. -powiedziałam lekko się śmiejąc.
-Widzisz od razu Ci się humor polepszył. -powiedziała z uśmiechem.
-Kocham Cię siotro. -powiedziałam przytulając ją.
To ona nadaje mojemu życiu sens. To ona powoduje, że ze stanu "zabij mnie" ląduję w stanie rozbawienia. To ona daje mi nadzieję, że jutro będzie lepiej. Kiedy głowa wraz z nadzieją lądują na dole, to ona mi je podnosi. Kocham ją. Jest moją siostrą. Dzięki niej nie poddaję się trudnością. Ona nauczyła mnie, żeby nigdy się nie poddawać. Dzięki niej mam także swoje własne motto.
"Wojna ze mną?
Gratuluję
Odwagi...
Współczuję
Głupoty. "
Zawsze jak byłyśmy razem to robiłyśmy sobie skrót tego motto. Znaczy... Pisałyśmy na ręce. Później zawsze, ale to ZAWSZE, pani pytała co to znaczy to jej tłumaczyłam. To dzięki niej ludzie uważają mnie za odważną. To wszystko dzięki Haile.
-Też Cię kocham siostro. -odpowiedziała mi tym samym co ja.
W pewnym momencie przyjechała mama.
-Lucy trzeba ją stąd zabrać. Już czas. -powiedziała Haile odrywając się ode mnie.
-O co wam wszystkim chodzi? -zaczęłam się denerwować, bo nikt nie chce mi nic powiedzieć.
-Opowiem Ci wszystko w aucie. -powiedziała mama i mnie przytuliła.
-No to słucham. Wyjaśnijcie mi co się tu dzieje. -powiedziałam wsiadając do samochodu.
-Wszystko to nie jest takie proste. Niestety czasami są sytuacje, które wymagają bardzo ważnych decyzji...
-Co masz na myśli? -spytałam.
-Hank nie jest twoim biologicznym ojcem. -powiedziała, a ja byłam w szoku.
-Dlaczego? -spytałam na tyle ile było mnie stać.
-Rozpoczęło się to tak, że pewnego dnia spacerując po plaży oglądałam miejsca pobitewne. Wiem, że nie jestem aż tak stara, żeby to pamiętać, ale wiedziałam o tamtych miejscach. Napotkałam tam także bardzo przystojnego mężczyznę, który również te miejsca oglądał. Obserwowałam go, ale niestety on mnie zobaczył. Podszedł do mnie z pięknym uśmiechem. Zaczęliśmy się spotykać, aż w końcu nasza miłość urosła do tego stopnia, że narodziłaś się ty. Pamiętam jak przedstawił mi się jako Jason Thao. -zaśmiała się cicho, a ja nie wiedziałam o co chodzi.
-Czemu się śmiejesz? -spytałam.
-Nigdy nie zauważyłaś swojego znamienia? -zaraz jakiego znamienia?
-Jakie znamię? -spytałam poszukując go pod palcami.
-Na przedramieniu. -powiedziała natomiast ja od razu podwinęłam rękaw od kurtki. Faktycznie. Czemu go wczesniej nie zauważyłam. Wilk. To znamię to wilk.
-Kochanie teraz czas na najważniejszą informację. Trzymaj się. -powiedziała Haile z tylnego siedzenia samochodu.
-Twoim ojcem jest Ares. Bóg wojny. -powiedziała. Dostałam teraz mentalnie łopatą w głowę. Moja matka coś ćpała czy co?
-Mamo... Czy ty coś paliłaś bo to nie jest normalne. -stwierdziłam po czym dostałam po głowie od rodzicielki.
-Nie. Tak było. I jest. Później Zeus postanowił, że żaden bóg nie może spotykać się ze swoimi ziemnymi dziecimi.
-Dla mnie nadal to jest nienormalne, ale co to za ziemskie dzieci? -spytałam ciekawa tego co powie.
-To półbogowie. To znaczy, że jedn rodzic jest bogiem a drugim człowiek. I ty nią jesteś. Półboginią. -powiedziała, a ja miałam wrażenie jakby mówiła prawdę.
-W takim razie o co chodzi z tym, że "mnie znaleźli"? -spytałam.
-To oznacza, że... -dalej nie usłyszałam bo coś przewróciło auto.
-Żyjecie? -spytała z niepokojem Hai. Co się tu dzieje?
-Tak. -odpowiedziałam razem z mamą.
-Teraz proszę się nie ruszać. -powiedziała i wyciągnęła mały sztylecik i wycięła w oknach dziury. Następnie pomogła nam wysiąść.
-Cała jesteś? -spytała mnie.
-Trochę poturbowana i psychicznie i fizycznie, ale jest ok. -powiedziałam. -Co to było? -spytalam się jej.
-Erynia. Ogromna Erynia. Szybko do obozu. -powiedziała i pobiegła gdzieś. Ja z mamą oczywiście za nią. Nagle to coś wzięło moją rodzicielkę.
-Mamo! -krzyknęłam za nią.
-Emma pasek! -krzyknęła przyjaciółka, oczywiście nie wiedziałam o co jej chodzi, ale wykonałam polecienie. -Teraz strzel nim tak jakbyś strzelała z bicza. -co? Dobrze. Strzeliłam a on zamienił się w łuk.
Wspominałam kiedyś, że uczyłam się strzelać z łuku? Nie? To teraz mówię. Nagle poczułam jak instynkt podpowiada mi, żebym wyjęła wsuwkę z włosów i nacisnęła ją. Tak zrobiłam i wyszła strzała. Przyłożyłam ją do cięciwy, naciągnęłam i wystrzeliła w nogi eryni. Puściła mamę, a ja chciałam po nią pobiec, ale Haile była szybsza. Więc strzelałam dalej w to coś. W pewnym momencie strzeliłam tak, że zrobiły się z niej tylko prochy. Po tym momencie straciłam przytomność...
______________________________________
Nareszcie jest.
Po dwóch miesiącach.
Ciężkich starań.
Niestety szkoła się zaczęła.
Jak tam u was?
Dobrze?
To dobrze.
Myślę, że za niedługo nowy rozdział.
Karmellove
Nagle… Zobaczyłam Rayana, który do mnie machał, żebym podeszła. Zignorowałam to, ale coś kazało mi do niego iść. Obawiałam się, że mi coś zrobi w końcu jesteśmy w lesie. Nagle tak jakby nieznana siła kazała mi iść tam do niego. Podeszłam do niego ostrożnie.
-Chciałem Ci pogratulować. Gratuluję. –podał mi rękę.
-Czemu nie chciałeś mi tego powiedzieć przy kumplach? –podejrzliwe pytanie? Zaliczono po raz któryś tam tego dnia.
-Uznali by mnie za słabeusza. –w sumie to wszystko wyjaśnia.
-No ok. Dzięki. –chwyciłam jego dłoń.
-Zaufasz mi? –wypalił.
-A muszę? –brzmiało to trochę jakbyśmy flirtowali ze sobą. Dziwne.
-Tak. –powiedział i zasłonił mi oczy dłońmi. Później chustką.
Niepokoił mnie najmniejszy dźwięk, ale mam wrażenie jakby rozpinał rozporek. Zanim zdążyłam się zapytać co to za dźwięk, odsłonił mi oczy. Następnie mnie odwrócił i przycisnął do siebie. Chaciłam wołać pomoc, ale i tak by to nic nie zmieniło. Niestety jak to się mówi, nadzieja matką głupich. Wyrywałam się, ale trzymał tak mocno, że nie dałam rady. Wpadłam na pomysł. Ugryzłam go w rękę, która spoczywała na moich ustach. Gdy ręka odskoczyła od mojej buzi, krzyknęłam głośnie: pomocy. Miałam nadzieję, że ktoś mnie usłyszał… Nagle wszystko, było takie szybkie. Usłyszałam jak Haile biegnie mi z pomocą. Myślałam, że będzie z kimś a przyszła sama.
-Że niby ona ma Cię ochronić? –zapytał drwiną, patrząc na Haile.
-Tak ja. Jakiś jeszcze zestaw pytań? –odpowiedziała.
Chłopak odsunął się ode mnie, dzięki czemu, mogłam się schować. Obserwowałam całą sytuację zza drzewa. On ją złapał a ona mu przyłożyła z kolana. Później to tylko wyglądało jakbym była po maryśce. Tak, raz brałam i to tak wyglądało. On zmienił się w coś takiego jak golem. Był cały z kamienia. Napadł na Hai. Nagle ona coś wyciągnęła i w niego rzuciła tym czymś, krzycząc.
-Powiedz, bye, temu światu. –krzyknęła i jakby on się rozsypał i zrobił się później z niego kwiatek.
Zaczęłam płakać. Nie dlatego, że zabiła człowieka, czy co tam to było, tylko z niewiedzy. Nie mam pojęcia co tu się przed chwilą wydarzyło. Haile podeszła o mnie i mocno mnie przytuliła. Zaczęła mnie uspokajać. Po chwili gdy się w miarę uspokoiłam poprosiła o mój telefon. Dałam szatynce telefon. Zadzwoniła gdzieś. Chyba do mojej mamy.
-Lucy już czas. Przyjedź po nas. -coś później jeszcze rozmawiała z moją mamą, a ja, która ni wie o co chodzi, siedzę i płaczę.
Bezsilność. To idealne słowo i uczucie, które mnie wypełnia.
Nagle moja przyjaciółka zakończyła rozmowę z moją matką i podeszła do mnie. Przytuliła mnie i zaczęła mówić, że będzie dobrze. Niestety ja od zawsze mam w sobie mało nadzei. Co jak Haile się coś stanie? Nie wytrzymałambym tego.
-Jak się czujesz? -wybudził mnie z rozmyślań głos przyjaciółki.
-Cholernie źle. -odpowiadam z smutnym uśmiechem.
-Kochałaś to "miasto". -powiedziała to, żeby mnie sprowokować.
-Hai nie denerwuj mnie, bo Ci z kwiatka wyjadę. -powiedziałam lekko się śmiejąc.
-Widzisz od razu Ci się humor polepszył. -powiedziała z uśmiechem.
-Kocham Cię siotro. -powiedziałam przytulając ją.
To ona nadaje mojemu życiu sens. To ona powoduje, że ze stanu "zabij mnie" ląduję w stanie rozbawienia. To ona daje mi nadzieję, że jutro będzie lepiej. Kiedy głowa wraz z nadzieją lądują na dole, to ona mi je podnosi. Kocham ją. Jest moją siostrą. Dzięki niej nie poddaję się trudnością. Ona nauczyła mnie, żeby nigdy się nie poddawać. Dzięki niej mam także swoje własne motto.
"Wojna ze mną?
Gratuluję
Odwagi...
Współczuję
Głupoty. "
Zawsze jak byłyśmy razem to robiłyśmy sobie skrót tego motto. Znaczy... Pisałyśmy na ręce. Później zawsze, ale to ZAWSZE, pani pytała co to znaczy to jej tłumaczyłam. To dzięki niej ludzie uważają mnie za odważną. To wszystko dzięki Haile.
-Też Cię kocham siostro. -odpowiedziała mi tym samym co ja.
W pewnym momencie przyjechała mama.
-Lucy trzeba ją stąd zabrać. Już czas. -powiedziała Haile odrywając się ode mnie.
-O co wam wszystkim chodzi? -zaczęłam się denerwować, bo nikt nie chce mi nic powiedzieć.
-Opowiem Ci wszystko w aucie. -powiedziała mama i mnie przytuliła.
-No to słucham. Wyjaśnijcie mi co się tu dzieje. -powiedziałam wsiadając do samochodu.
-Wszystko to nie jest takie proste. Niestety czasami są sytuacje, które wymagają bardzo ważnych decyzji...
-Co masz na myśli? -spytałam.
-Hank nie jest twoim biologicznym ojcem. -powiedziała, a ja byłam w szoku.
-Dlaczego? -spytałam na tyle ile było mnie stać.
-Rozpoczęło się to tak, że pewnego dnia spacerując po plaży oglądałam miejsca pobitewne. Wiem, że nie jestem aż tak stara, żeby to pamiętać, ale wiedziałam o tamtych miejscach. Napotkałam tam także bardzo przystojnego mężczyznę, który również te miejsca oglądał. Obserwowałam go, ale niestety on mnie zobaczył. Podszedł do mnie z pięknym uśmiechem. Zaczęliśmy się spotykać, aż w końcu nasza miłość urosła do tego stopnia, że narodziłaś się ty. Pamiętam jak przedstawił mi się jako Jason Thao. -zaśmiała się cicho, a ja nie wiedziałam o co chodzi.
-Czemu się śmiejesz? -spytałam.
-Nigdy nie zauważyłaś swojego znamienia? -zaraz jakiego znamienia?
-Jakie znamię? -spytałam poszukując go pod palcami.
-Na przedramieniu. -powiedziała natomiast ja od razu podwinęłam rękaw od kurtki. Faktycznie. Czemu go wczesniej nie zauważyłam. Wilk. To znamię to wilk.
-Kochanie teraz czas na najważniejszą informację. Trzymaj się. -powiedziała Haile z tylnego siedzenia samochodu.
-Twoim ojcem jest Ares. Bóg wojny. -powiedziała. Dostałam teraz mentalnie łopatą w głowę. Moja matka coś ćpała czy co?
-Mamo... Czy ty coś paliłaś bo to nie jest normalne. -stwierdziłam po czym dostałam po głowie od rodzicielki.
-Nie. Tak było. I jest. Później Zeus postanowił, że żaden bóg nie może spotykać się ze swoimi ziemnymi dziecimi.
-Dla mnie nadal to jest nienormalne, ale co to za ziemskie dzieci? -spytałam ciekawa tego co powie.
-To półbogowie. To znaczy, że jedn rodzic jest bogiem a drugim człowiek. I ty nią jesteś. Półboginią. -powiedziała, a ja miałam wrażenie jakby mówiła prawdę.
-W takim razie o co chodzi z tym, że "mnie znaleźli"? -spytałam.
-To oznacza, że... -dalej nie usłyszałam bo coś przewróciło auto.
-Żyjecie? -spytała z niepokojem Hai. Co się tu dzieje?
-Tak. -odpowiedziałam razem z mamą.
-Teraz proszę się nie ruszać. -powiedziała i wyciągnęła mały sztylecik i wycięła w oknach dziury. Następnie pomogła nam wysiąść.
-Cała jesteś? -spytała mnie.
-Trochę poturbowana i psychicznie i fizycznie, ale jest ok. -powiedziałam. -Co to było? -spytalam się jej.
-Erynia. Ogromna Erynia. Szybko do obozu. -powiedziała i pobiegła gdzieś. Ja z mamą oczywiście za nią. Nagle to coś wzięło moją rodzicielkę.
-Mamo! -krzyknęłam za nią.
-Emma pasek! -krzyknęła przyjaciółka, oczywiście nie wiedziałam o co jej chodzi, ale wykonałam polecienie. -Teraz strzel nim tak jakbyś strzelała z bicza. -co? Dobrze. Strzeliłam a on zamienił się w łuk.
Wspominałam kiedyś, że uczyłam się strzelać z łuku? Nie? To teraz mówię. Nagle poczułam jak instynkt podpowiada mi, żebym wyjęła wsuwkę z włosów i nacisnęła ją. Tak zrobiłam i wyszła strzała. Przyłożyłam ją do cięciwy, naciągnęłam i wystrzeliła w nogi eryni. Puściła mamę, a ja chciałam po nią pobiec, ale Haile była szybsza. Więc strzelałam dalej w to coś. W pewnym momencie strzeliłam tak, że zrobiły się z niej tylko prochy. Po tym momencie straciłam przytomność...
______________________________________
Nareszcie jest.
Po dwóch miesiącach.
Ciężkich starań.
Niestety szkoła się zaczęła.
Jak tam u was?
Dobrze?
To dobrze.
Myślę, że za niedługo nowy rozdział.
Karmellove
wtorek, 9 sierpnia 2016
Rozdział 3 "Jeśli się cofasz, to tylko po to by wziąć rozbieg"
Po obejrzeniu tego kmiota poszłyśmy do jej pokoju. Wzięłam głęboki wdech jak zobaczyłam jak zmienił się jej pokój. Stałam tak z dwadzieścia sekund z otwartą buzią. Z pokoju, gdzie panował istny chaos, zmienił się w ładnie uporządkowany. Meble były wykonane w drewnie brzozowym. Istniało tam także narożnikowe biurko na ,którym leżał laptop. Także biały. Na ścianie przed biurkiem było okno z wrzosową roletą. Na szafce nieopodal biurka była całą masa książek. Przez chwilę zastanawiałam się gdzie śpi. Chwilę po tym spojrzałam na lewo. Stała tam brzozowa szafa na ubrania. Obok niej były szafki w odcieniu wrzosu. Przed nimi znajdowała się drabinka. W głowie przez chwilę miałam: WTF?! Na cholerę jej ta drabinka?! Potem spojrzałam trochę wyżej. Moje pytania znikły. Szafie i szafkach, tak naprawdę, było łóżko z barierką. Łóżko trochę wystawało poza te dwa meble. Poduszki jak i pościel była w kremowo białe paski. Ściany były pomalowane na kremowo. Dywan był w odcieniach fioletu.
-Stara... Co tu się stało w przeciągu dwóch dni! -wykrzyczałam.
-Takie lekkie przemeblowanie. -powiedziała, a jej ramiona wystrzeliły do góry.
-Lekkie? Ty sobie żartujesz?! Metamorfoza kompletna! -powiedziałam.
-Dobra kończ się zachwycać. Chodź na łóżko. -powiedziała i weszła po drabince.
-Idę...idę. -powiedziałam i ruszyłam za nią.
Usiadłyśmy i gadałyśmy o jakiś pierdołach. Nagle zeszła i przyniosła laptopa. Ogólnie wcześniej się nudziłyśmy, ale jak zobaczyłam jej tapetę na laptopie, wpadłam na pomysł.
-Pokaż mi laptopa na chwilę. -rozkazałam i wzięłam go od niej.
Jej tapeta była taka:
-O co chodzi? -spytała skołowana przyjaciółka.
-Powiedz mi co jest na Twojej tapecie, a się dowiesz. -powiedziałam wskazując ekran laptopa.
-Kulki. Kolorowe. -powiedziała.
-Jesteś w błędzie, a ja Cie z tego błędu wyprowadzę. To kulki do paintball'a moja kochana. -powiedziałam z uśmiechem od ucha do ucha.
-Emm co ty kombinujesz? -zapytała podejrzliwie.
-Przebieraj się i idziemy do mnie. -powiedziałam.
-Ej... Ale w co mam się przebrać? -spytała Hai.
-Ty i Twoje problemy z ubiorem... Pozwól, że to ja Ci wybiorę. -powiedziałam z mocnym naciskiem na JA.
-Już się boję... -szepnęła i poszła za mną.
Gdy wybrałam jej ciuchy, podeszłam do laptopa i weszłam na stronkę do zamówienia broni itd. do paintball'a. Szybko zapłaciłam przez internet MOJĄ kartą kredytową. Kiedy obejrzałam się wokół i nie zobaczyłam przyjaciółki w pobliżu, postanowiłam, że walnę jej karniaka na tt. Oczywiście ona nigdy się nie wylogowywuje z portali społecznościowych na swoim laptopie, czyli pójdzie jak z płatka. Weszłam na jej konto zrobiłam sobie zdjęcie przez kamerkę internetową. Nie odbyło się bez podpisu. Brzmiał on tak: Wyloguj się raz na jakiś czas pindo :P. Skończyłam pisać i opublikowałam. Zamknęłam laptopa i odłożyłam na biurko. W tym momencie przyszła Haile już w pełni ubrana.
-Teraz chodźmy do mnie. -powiedziałam i szłam już ubrać buty, gdy usłyszałam pytanie przyjaciółki.
-Po co? -zapytała głupawo.
-Idę się przebrać i poczekamy na rzeczy, które kupiłam. -powiedziałam trochę poirytowana.
-Stara... Ja naprawdę się domyśliłam. Tylko chciałam Cię wkurz... przepraszam poirytować. -powiedziała ta cwana bestia.
Nic na to nie odpowiedziałam i poszłyśmy do mojego domu. Tylko weszłam do domu, a tu tata.
-Skarbie. Jesteś wreszcie. Przed chwilą przyszła paczka do Ciebie. -kurde, szybko przyszła.
-Gdzie mama? -spytałam.
-Jest na zakupach. -odpowiedział.
-To powiedz jej, że razem z Haile jedziemy na paintaball laserowy. -powiedziałam.
-Okay, ale którym samochodem pojedziecie? -i tu mnie zagiął.
-Najpierw się Emma przebierze i pójdziemy zobaczyć i damy panu znać. -powiedziała uśmiechnięta brunetka.
-Okay. -opowiedział rodzic i poszedł z powrotem do salonu.
-Dzięki. -szepnęłam w stronę brunetki.
-Spoko. Już nie raz ratowałam Ci życie. -opowiedziała szeptem i popędziłyśmy do mojego pokoju.
-Poczekaj tu z przesyłką. Ja pójdę się przebrać. -powiedziałam wchodząc po drabince.
Ubrałam się podobnie do przyjaciółki. Kurki i glany kupowałyśmy razem, więc to logiczne, że są identyczne.
Poszłyśmy z powrotem do mojego pokoju by rozpakować pistolety, farby, kulki i inne pierdoły do paintball'a. W gratisie dostałyśmy kombinezony. Oczywiście nie odbyło się bez głupawki. Dowiedziałam się także, że moim rodzicom się pomyliło i Haile jedzie razem z nami. Wspominałam, że ona nie ma rodziców i mieszka sama? Nie? A to przepraszam. W sumie to nie ma nic to roboty tu. W Nicegreencity. Uhhh nienawidzę tego miasta serdecznie. Będzie teraz z nami mieszkać. W. Jednym. Domu! Nigdy nie chciało mi się do niej chodzić, a tak tylko kilka kroków z mojego pokoju do jej.
-Emma, a pamiętasz, jak jakiś gościu Cię podrywał a ty mu na to: Spieprzaj dziadu. ? -zaśmiała się brunetka.
-Jasne, że tak. Abo jak ty musiałaś nurkować w rzece, bo przegrałaś zakład? -parsknęłam śmiechem.
-Pewnie! Pamiętasz? Byłyśmy na wycieczce na uczelni Oxford i dali nam bransoletki z napisem: jest chemia między nami. My wszyscy tam dawno laliśmy z tego napisu a jakiś nasz kolega i nasza koleżanka się w sobie zakochali?
-Jak mogła bym nie pamiętać! A ja wtedy na to: Liżecie się czy nie? -wybuchnęłam donośnym śmiechem.
-Dobra kończymy te he-heszki. Musimy jechać, rozgrywka w paintball'a nie będzie na nas czekać. -uśmiechnęła się brunetka.
-Dobra. Tylko powiem tacie, że ty jedziesz z nami. -chciałam wyjść, ale niebiesko oka mnie zatrzymała.
-Jak byłyśmy na tej imprezie to do nich dzwoniłam. -odpowiedziała.
-Aha. Musimy przemycić broń...
-I powiedzieć Twojemu tacie jakim samochodem jedziemy. -dokończyła Hai.
-Ja załatwię tatę a ty przemycisz broń do bagażnika samochodu. -rzuciłam jej kluczyki do samochodu. -Masz otworzysz sobie auto.
-Okay. Leć, zajmij go czymś przez chwilę. Napiszę ci SMS-a kiedy skończę pakować to dziadostwo.
-Oks. -odpowiedziałam i poszłam do salonu do taty.
-Tatku jak się czujesz? -spytałam.
-Dobrze. A teraz mów co byś chciała ode mnie. -parsknął śmiechem.
-Ja? Niccc... -powiedziałam z uśmiechem.
-Tak serio? -spytał przechylając głowę.
-Dobra. Potrzebuję kasy... Na paliwo. -zręcznie wymyśliłam wymówkę.
-Było tak od razu. -powiedział wyjmując z kieszeni banknoty.
-Dzięki. -powiedziałam i poczułam wibracje w kieszeni.
-Bawcie się dobrze! Ale nie za dobrze. -powiedział i uśmiechnął się, a ja na odchodne strzeliłam facepalm'a.
Poleciałam do garażu jak najprędzej. Stanęłam przy samochodzie to moja przyjaciółka patrzyła na mnie jak na idiotkę.
-Coś ty biegła? Zresztą nieważne. Która prowadzi? -zapytała.
-Ja. -odpowiedziałam, a Hai rzuciła mi kluczyki do samochodu.
*30 minut później*
Gdy dojechałyśmy na miejsce wytłumaczono nam na czym polega paintball. Oczywiście nie odbyło się bez tłumaczenia, aspektów każdej broni i jak się jej obsługuje, oraz podrywu. Jeszcze zostało nam 15 minut by się przygotować. Szybko razem z Haile się przygotowałyśmy i miałyśmy zająć swoje pozycje gdy jacyś chłopacy do nas podeszli.
-Hej. -powiedział jeden z nich. Był naprawdę przystojny.
-Czego? Pytam grzecznie. -powiedziałam z podejrzliwym uśmiechem.
-Uważasz, że dacie radę? Nie bądź tego pewna.
-Grozisz mi? -spytałam zezłoszczona.
-Ja? Nie. Tylko ostrzegam. -powiedział z uśmiechem.
-Okay. Teraz ja Ci dam radę. Nie wchodź mi w drogę, bo zginiesz marnie. Wyjdziesz z tego cały obolały. A ja cała. -powiedziałam ostrzegawczo na co chłopacy wybuchli śmiechem.
-Chłopaki widzieliście? Taka odważna. Mogę powiedzieć słaba w boju, mocna w gębie. Wyszczekana i bezczelna. Lubię takie. -powiedział i podszedł do mnie.
-O nie... Nie jestem taka jak inne. Nie nabiorę się na tą twoją buźkę i gadkę. Koniec rozmowy. Krzyżyk na drogę. -powiedziałam i odchodząc pokazałam mu fuck'a.
-Jeszcze zobaczymy. -powiedział i poszedł z swoim gangiem w swoją stronę.
*w między czasie paintball'a*
Nie dostałam ani jedną kulką na razie. Haile też nie. Ale tego gostka, co mi groził, strzeliłam chyba z piętnaście razy. Nie ma refleksu. Jest końcówka bitwy. strzeliłam w niego. Zresztą dowiedziałam się, że nazywa się Rayan. Podobno wygrał wszystkie wojny na pary. To teraz będzie miał ostatnie miejsce. Hai strzeliła w jakiegoś gostka. Tym cudem wygrałyśmy. Przytuliłam przyjaciółkę i odeszłyśmy z pola walki do szatni, gdzie się przebrałyśmy. Nagle...
_______________________________________________________________
-Stara... Co tu się stało w przeciągu dwóch dni! -wykrzyczałam.
-Takie lekkie przemeblowanie. -powiedziała, a jej ramiona wystrzeliły do góry.
-Lekkie? Ty sobie żartujesz?! Metamorfoza kompletna! -powiedziałam.
-Dobra kończ się zachwycać. Chodź na łóżko. -powiedziała i weszła po drabince.
-Idę...idę. -powiedziałam i ruszyłam za nią.
Usiadłyśmy i gadałyśmy o jakiś pierdołach. Nagle zeszła i przyniosła laptopa. Ogólnie wcześniej się nudziłyśmy, ale jak zobaczyłam jej tapetę na laptopie, wpadłam na pomysł.
-Pokaż mi laptopa na chwilę. -rozkazałam i wzięłam go od niej.
Jej tapeta była taka:
-O co chodzi? -spytała skołowana przyjaciółka.
-Powiedz mi co jest na Twojej tapecie, a się dowiesz. -powiedziałam wskazując ekran laptopa.
-Kulki. Kolorowe. -powiedziała.
-Jesteś w błędzie, a ja Cie z tego błędu wyprowadzę. To kulki do paintball'a moja kochana. -powiedziałam z uśmiechem od ucha do ucha.
-Emm co ty kombinujesz? -zapytała podejrzliwie.
-Przebieraj się i idziemy do mnie. -powiedziałam.
-Ej... Ale w co mam się przebrać? -spytała Hai.
-Ty i Twoje problemy z ubiorem... Pozwól, że to ja Ci wybiorę. -powiedziałam z mocnym naciskiem na JA.
-Już się boję... -szepnęła i poszła za mną.
Gdy wybrałam jej ciuchy, podeszłam do laptopa i weszłam na stronkę do zamówienia broni itd. do paintball'a. Szybko zapłaciłam przez internet MOJĄ kartą kredytową. Kiedy obejrzałam się wokół i nie zobaczyłam przyjaciółki w pobliżu, postanowiłam, że walnę jej karniaka na tt. Oczywiście ona nigdy się nie wylogowywuje z portali społecznościowych na swoim laptopie, czyli pójdzie jak z płatka. Weszłam na jej konto zrobiłam sobie zdjęcie przez kamerkę internetową. Nie odbyło się bez podpisu. Brzmiał on tak: Wyloguj się raz na jakiś czas pindo :P. Skończyłam pisać i opublikowałam. Zamknęłam laptopa i odłożyłam na biurko. W tym momencie przyszła Haile już w pełni ubrana.
-Teraz chodźmy do mnie. -powiedziałam i szłam już ubrać buty, gdy usłyszałam pytanie przyjaciółki.
-Po co? -zapytała głupawo.
-Idę się przebrać i poczekamy na rzeczy, które kupiłam. -powiedziałam trochę poirytowana.
-Stara... Ja naprawdę się domyśliłam. Tylko chciałam Cię wkurz... przepraszam poirytować. -powiedziała ta cwana bestia.
Nic na to nie odpowiedziałam i poszłyśmy do mojego domu. Tylko weszłam do domu, a tu tata.
-Skarbie. Jesteś wreszcie. Przed chwilą przyszła paczka do Ciebie. -kurde, szybko przyszła.
-Gdzie mama? -spytałam.
-Jest na zakupach. -odpowiedział.
-To powiedz jej, że razem z Haile jedziemy na paintaball laserowy. -powiedziałam.
-Okay, ale którym samochodem pojedziecie? -i tu mnie zagiął.
-Najpierw się Emma przebierze i pójdziemy zobaczyć i damy panu znać. -powiedziała uśmiechnięta brunetka.
-Okay. -opowiedział rodzic i poszedł z powrotem do salonu.
-Dzięki. -szepnęłam w stronę brunetki.
-Spoko. Już nie raz ratowałam Ci życie. -opowiedziała szeptem i popędziłyśmy do mojego pokoju.
-Poczekaj tu z przesyłką. Ja pójdę się przebrać. -powiedziałam wchodząc po drabince.
Ubrałam się podobnie do przyjaciółki. Kurki i glany kupowałyśmy razem, więc to logiczne, że są identyczne.
-Idziemy wybrać samochód. -powiedziała brunetka i ruszyłyśmy do garażu. Wspominałam, że mamy kilka...naście samochodów? Nie? To teraz mówię. Gdy weszłyśmy tylko patrzyłyśmy zza idealnym samochodem. Chodziłyśmy pomiędzy Alfami Romeo, BMW, Hondą, Mercedesem, Peugeotem, aż znalazłyśmy idealny. Tym samochodem był Porsche 911 Carrera 4S Coupe.
Poszłyśmy z powrotem do mojego pokoju by rozpakować pistolety, farby, kulki i inne pierdoły do paintball'a. W gratisie dostałyśmy kombinezony. Oczywiście nie odbyło się bez głupawki. Dowiedziałam się także, że moim rodzicom się pomyliło i Haile jedzie razem z nami. Wspominałam, że ona nie ma rodziców i mieszka sama? Nie? A to przepraszam. W sumie to nie ma nic to roboty tu. W Nicegreencity. Uhhh nienawidzę tego miasta serdecznie. Będzie teraz z nami mieszkać. W. Jednym. Domu! Nigdy nie chciało mi się do niej chodzić, a tak tylko kilka kroków z mojego pokoju do jej.
-Emma, a pamiętasz, jak jakiś gościu Cię podrywał a ty mu na to: Spieprzaj dziadu. ? -zaśmiała się brunetka.
-Jasne, że tak. Abo jak ty musiałaś nurkować w rzece, bo przegrałaś zakład? -parsknęłam śmiechem.
-Pewnie! Pamiętasz? Byłyśmy na wycieczce na uczelni Oxford i dali nam bransoletki z napisem: jest chemia między nami. My wszyscy tam dawno laliśmy z tego napisu a jakiś nasz kolega i nasza koleżanka się w sobie zakochali?
-Jak mogła bym nie pamiętać! A ja wtedy na to: Liżecie się czy nie? -wybuchnęłam donośnym śmiechem.
-Dobra kończymy te he-heszki. Musimy jechać, rozgrywka w paintball'a nie będzie na nas czekać. -uśmiechnęła się brunetka.
-Dobra. Tylko powiem tacie, że ty jedziesz z nami. -chciałam wyjść, ale niebiesko oka mnie zatrzymała.
-Jak byłyśmy na tej imprezie to do nich dzwoniłam. -odpowiedziała.
-Aha. Musimy przemycić broń...
-I powiedzieć Twojemu tacie jakim samochodem jedziemy. -dokończyła Hai.
-Ja załatwię tatę a ty przemycisz broń do bagażnika samochodu. -rzuciłam jej kluczyki do samochodu. -Masz otworzysz sobie auto.
-Okay. Leć, zajmij go czymś przez chwilę. Napiszę ci SMS-a kiedy skończę pakować to dziadostwo.
-Oks. -odpowiedziałam i poszłam do salonu do taty.
-Tatku jak się czujesz? -spytałam.
-Dobrze. A teraz mów co byś chciała ode mnie. -parsknął śmiechem.
-Ja? Niccc... -powiedziałam z uśmiechem.
-Tak serio? -spytał przechylając głowę.
-Dobra. Potrzebuję kasy... Na paliwo. -zręcznie wymyśliłam wymówkę.
-Było tak od razu. -powiedział wyjmując z kieszeni banknoty.
-Dzięki. -powiedziałam i poczułam wibracje w kieszeni.
-Bawcie się dobrze! Ale nie za dobrze. -powiedział i uśmiechnął się, a ja na odchodne strzeliłam facepalm'a.
Poleciałam do garażu jak najprędzej. Stanęłam przy samochodzie to moja przyjaciółka patrzyła na mnie jak na idiotkę.
-Coś ty biegła? Zresztą nieważne. Która prowadzi? -zapytała.
-Ja. -odpowiedziałam, a Hai rzuciła mi kluczyki do samochodu.
*30 minut później*
Gdy dojechałyśmy na miejsce wytłumaczono nam na czym polega paintball. Oczywiście nie odbyło się bez tłumaczenia, aspektów każdej broni i jak się jej obsługuje, oraz podrywu. Jeszcze zostało nam 15 minut by się przygotować. Szybko razem z Haile się przygotowałyśmy i miałyśmy zająć swoje pozycje gdy jacyś chłopacy do nas podeszli.
-Hej. -powiedział jeden z nich. Był naprawdę przystojny.
-Czego? Pytam grzecznie. -powiedziałam z podejrzliwym uśmiechem.
-Uważasz, że dacie radę? Nie bądź tego pewna.
-Grozisz mi? -spytałam zezłoszczona.
-Ja? Nie. Tylko ostrzegam. -powiedział z uśmiechem.
-Okay. Teraz ja Ci dam radę. Nie wchodź mi w drogę, bo zginiesz marnie. Wyjdziesz z tego cały obolały. A ja cała. -powiedziałam ostrzegawczo na co chłopacy wybuchli śmiechem.
-Chłopaki widzieliście? Taka odważna. Mogę powiedzieć słaba w boju, mocna w gębie. Wyszczekana i bezczelna. Lubię takie. -powiedział i podszedł do mnie.
-O nie... Nie jestem taka jak inne. Nie nabiorę się na tą twoją buźkę i gadkę. Koniec rozmowy. Krzyżyk na drogę. -powiedziałam i odchodząc pokazałam mu fuck'a.
-Jeszcze zobaczymy. -powiedział i poszedł z swoim gangiem w swoją stronę.
*w między czasie paintball'a*
Nie dostałam ani jedną kulką na razie. Haile też nie. Ale tego gostka, co mi groził, strzeliłam chyba z piętnaście razy. Nie ma refleksu. Jest końcówka bitwy. strzeliłam w niego. Zresztą dowiedziałam się, że nazywa się Rayan. Podobno wygrał wszystkie wojny na pary. To teraz będzie miał ostatnie miejsce. Hai strzeliła w jakiegoś gostka. Tym cudem wygrałyśmy. Przytuliłam przyjaciółkę i odeszłyśmy z pola walki do szatni, gdzie się przebrałyśmy. Nagle...
_______________________________________________________________
Hej miśki,
Wróciłam z nowym rozdziałem.
Dziś moje urodziny :3.
Postanowiłam pobawić się w polsat XD.
Jak tam wakacje? :)
Jakie wrażenia po przeczytaniu rozdziału?
Jak myślicie, co się stanie?
Tego oczekujcie w nowym rozdziale. :D
Karmellove
niedziela, 24 lipca 2016
LBA :)
Tak. To prawda. Jeszcze żyję. XD. Taa dawno mnie tu nie było. Dobra start.
Nominowała mnie :Ann xx (zwana Ann)
1. Masz jedno marzenie do spełnienia, jakie to będzie ?
Chciałabym być sławna :).
2. Dlaczego blog o tej tematyce, a nie innej ?
Zawsze pasjonowały mnie książki i opowiadania, więc stwierdziłam, "Czemu nie? Spróbuję". I tak się narodziła tematyka bloga.
3. Twój ulubiony efekt ze snapchatu ?
Zdecydowanie wianek :)
5. The Vamps czy One direction ( Łan di 😂 )
Łan di :3 :P
6. Co się zmieniło od twoich czasów dzieciństwa ?
Zostałam ciocią i na pewno jestem sporo wyższa niż wtedy. (no i starsza oczywiście xd)
7. Ulubiona twoja gra ?
SIMSY 4 $$$ :) <3
8. Najnudniejszy film w twoim życiu, jaki oglądałaś ?
Klan. BOŻE NUDA MUROWANA!
9. Blondyni czy bruneci ?
Blondyni <3 :3
10. Od kogo byś chciała zostać żoną ?
Louis Tomlinson <3 <3
11. W jakim zawodzie byś chciała pracować ?
Aktorka albo informatyk :)
12. Twoje marzenie , ale nie realne ?
Spotkać kiedyś moich idoli :(
13. Masz do wyboru wybrać tylko jedną osobę z którą spędzisz resztę życia , kto to ?
Czemu tylko jedną? Mam dwie przyjaciółki bez, których żyć nie umiem. :(
14. Do jakich fandomów należysz ?
Misiaki Sysi, Bambino, Direcioner, Katy Cat, Arianators i jeszcze więcej. :)
15. Noc czy dzień ?
Noc. :D
16. Jak byś dała na imię swoim dzieciom ?
Córce: Laura lub Patrycja (wiadomość dla Ann: Jestem przewrotnym stworem :D)
Synkowi: Mateusz albo Daniel :)
17. Czemu nazwa " Karmerllove " ?
Bo kocham karmel ,a w momencie założenia bloga, myślałam tylko o nim. :))
18. Śmieszny żart , który doprowadził cię do łez ?
"Kto jest lepszym ogrodnikiem kobieta czy mężczyzna?
Mężczyzna bo ma dwa pomidory i ogórka, a kobieta tylko dziurę po krecie" Hahaha xd
19. Samotność czy płacz ?
Płacz. No cóż, bywa...
20. Kiedy częściej dostajesz wenę , w nocy czy w dzień ?
NOCCCCCC! Zawsze a wtedy laptop jest u rodziców, a ja mam debilowaty telefon :/ .
Nominuję: ForestKate, mrs.paula_potterhead, Weronika Maślanka, Ann xx
Moje pytania:
1.Jak myślisz za co Cię lubię? (nie mogłam się powstrzymać xd)
2.Czemu taka tematyka boga?
3.Ulubiona piosenka?
4.Najgłupsza piosenka jaką słyszałaś?
5.Jakie jest Twoje hobby?
6.Czym się zajmujesz poza blogiem?
7.Najlepsza rzecz jaka zdarzyła się w twoim życiu?
8.Kto jest Twoim idolem?
9.Chciałabyś coś zmienić w swoim wyglądzie?
10.Masz dystans do siebie czy raczej nie?
11.Co Cię najbardziej uszczęśliwia?
12.Miałaś kiedyś sytuacje, że chciałaś uciec z domu i nigdy nie wracać?
13.Gdybyś mogła zmienić imię jakie by to było?
14.Masz ulubioną rzecz z dzieciństwa?
15.Jesteś domownikiem czy raczej nie usiedzisz w jednym miejscu?
16.Co bardziej lubisz? Przyrodę czy technologię?
17.Ulubiona bajka z dzieciństwa?
18.Masz zwierzaka?
19.Jaki masz kolor włosów?
20.Jaką szaloną rzecz byś zrobiła?
Nominowała mnie :Ann xx (zwana Ann)
1. Masz jedno marzenie do spełnienia, jakie to będzie ?
Chciałabym być sławna :).
2. Dlaczego blog o tej tematyce, a nie innej ?
Zawsze pasjonowały mnie książki i opowiadania, więc stwierdziłam, "Czemu nie? Spróbuję". I tak się narodziła tematyka bloga.
3. Twój ulubiony efekt ze snapchatu ?
Zdecydowanie wianek :)
5. The Vamps czy One direction ( Łan di 😂 )
Łan di :3 :P
6. Co się zmieniło od twoich czasów dzieciństwa ?
Zostałam ciocią i na pewno jestem sporo wyższa niż wtedy. (no i starsza oczywiście xd)
7. Ulubiona twoja gra ?
SIMSY 4 $$$ :) <3
8. Najnudniejszy film w twoim życiu, jaki oglądałaś ?
Klan. BOŻE NUDA MUROWANA!
9. Blondyni czy bruneci ?
Blondyni <3 :3
10. Od kogo byś chciała zostać żoną ?
Louis Tomlinson <3 <3
11. W jakim zawodzie byś chciała pracować ?
Aktorka albo informatyk :)
12. Twoje marzenie , ale nie realne ?
Spotkać kiedyś moich idoli :(
13. Masz do wyboru wybrać tylko jedną osobę z którą spędzisz resztę życia , kto to ?
Czemu tylko jedną? Mam dwie przyjaciółki bez, których żyć nie umiem. :(
14. Do jakich fandomów należysz ?
Misiaki Sysi, Bambino, Direcioner, Katy Cat, Arianators i jeszcze więcej. :)
15. Noc czy dzień ?
Noc. :D
16. Jak byś dała na imię swoim dzieciom ?
Córce: Laura lub Patrycja (wiadomość dla Ann: Jestem przewrotnym stworem :D)
Synkowi: Mateusz albo Daniel :)
17. Czemu nazwa " Karmerllove " ?
Bo kocham karmel ,a w momencie założenia bloga, myślałam tylko o nim. :))
18. Śmieszny żart , który doprowadził cię do łez ?
"Kto jest lepszym ogrodnikiem kobieta czy mężczyzna?
Mężczyzna bo ma dwa pomidory i ogórka, a kobieta tylko dziurę po krecie" Hahaha xd
19. Samotność czy płacz ?
Płacz. No cóż, bywa...
20. Kiedy częściej dostajesz wenę , w nocy czy w dzień ?
NOCCCCCC! Zawsze a wtedy laptop jest u rodziców, a ja mam debilowaty telefon :/ .
Nominuję: ForestKate, mrs.paula_potterhead, Weronika Maślanka, Ann xx
Moje pytania:
1.Jak myślisz za co Cię lubię? (nie mogłam się powstrzymać xd)
2.Czemu taka tematyka boga?
3.Ulubiona piosenka?
4.Najgłupsza piosenka jaką słyszałaś?
5.Jakie jest Twoje hobby?
6.Czym się zajmujesz poza blogiem?
7.Najlepsza rzecz jaka zdarzyła się w twoim życiu?
8.Kto jest Twoim idolem?
9.Chciałabyś coś zmienić w swoim wyglądzie?
10.Masz dystans do siebie czy raczej nie?
11.Co Cię najbardziej uszczęśliwia?
12.Miałaś kiedyś sytuacje, że chciałaś uciec z domu i nigdy nie wracać?
13.Gdybyś mogła zmienić imię jakie by to było?
14.Masz ulubioną rzecz z dzieciństwa?
15.Jesteś domownikiem czy raczej nie usiedzisz w jednym miejscu?
16.Co bardziej lubisz? Przyrodę czy technologię?
17.Ulubiona bajka z dzieciństwa?
18.Masz zwierzaka?
19.Jaki masz kolor włosów?
20.Jaką szaloną rzecz byś zrobiła?
środa, 29 czerwca 2016
Rozdział 2 "Ale impra była..."
Wstałam. Yhm tyle, że nie NA łóżku tylko POD łóżkiem. Wyszłam z pod łóżka i spojrzałam na pokój. Podłoga z rzeczy, które zarzuciłam z półek... Łóżko jakby po seksie... Zaraz co?! A nie tylko tak pogniecona jest kołdra. Coś jeszcze? Nie... Chyba nie... Dobra teraz łazienka. Z tym to już gorzej. Cała zalana... Piana na ścianie od prysznica... Lustro z kosmetyków... Kibel... Lepiej nie mówić. Teraz najgorsze. Muszę sprawdzić jak wyglądam. Podeszłam do lustra i dostałam zawału. Włosy jak szopa... ciuchy potarganne... na czole napis: bitch... makijaż rozmazany. Tyle z mojego wyglądu a teraz trzeba się zająć pokojem.
*Jakiś nieokreślony czas później*
Pokój ogarnięty. Teraz trzeba mnie ogarnąć. W tym celu poszłam do łazienki. Zaczęłam strasznie czesać.. Ta raczej targać włosy. Jak skończyłam to na ręce wylałam z pojemnika chyba z kilogram mydła.
Zaczęłam zmywać napis z czoła. Następny był rozmazany makijaż. Będzie najciężej z ubraniami ale spoko coś się wymyśli. Ejjj... kurde jeszcze trzeba posprzątać łazienkę. Kibel. To będzie najgorsze. Jak mus to mus.
*ok. 3 godzin później*
Posprzątane. Potargane ciuchy zszyłam. Wyszła bardzo ciekawa tkanina. Łazienka mogła być luzzzik ale nie. Przy sprzataniu kibla prawie się porzygałam. Ale spokojnie. Nie porzygałam się. Potem poszłam się przebrać. Wzięłam dłuuuuuugi prysznic.
Zeszłam na dół do rodziców. W przed pokoju stały kartony, co prawda nie wszystkie, ale sporo ich było. Postanowiłam uniknąć rodziców, ponieważ nie chce by się pytali co wczoraj robiłam. Wzięłam z kuchni wodę i tabletki. Następnie poszłam do siebie i zażyłam tabletki, pompijając je wodą. Po popiciu tabletek wzięłam do ręki moją ulubioną książkę. Czytałam "Okruchy Zła" tysiąc razy i nadal mi się nie znudziła. Zastanawiam się tylko czemu Hayes z początku jest tak bardzo tajemniczy? Ogólnie od momentu gdy się pojawił od razu wiedziałam, że będą razem. Najlepszy tekst z całej książki:
"Pieprzyć go, psa też ukradł." ~Norman Floyd.
Ciekawe z podatku obiecuje Hayes bohaterce, że jej nie dotknie a kilkanaście rozdziałów lądują w łóżku. A potem Emory (bo tak zwie się bohaterka) jest w hotelu i ucieka z Hayesem a potem co? Lądują w łóżku. Pod koniec książki oni sie kłócą i a.potem gdyby bie okoliczności w których się znajdowali ruchaliby się. Lecz wszystko się później wyjaśniło i wszyscy żyją długo i szczęśliwie. Dobra tyle o książce. Tyle co zdążyłam otworzyć książkę a mój telefon zadzwonił.
-Czego cholera?! -byłam trochę zdenerwowana bo chciałam czytać. No ale odebrałam.
-Hej deklu. -HAILEEEEE! Do cholery chce poczytać! -Co robisz?
-Tak właściwie... -oczywiście po co dać mi skończyć?
-Super. Idziemy oblać naszą przeprowadzke?
-Nie dopiero wróciłam do normalności po wczorajszej imprezie.
-No pamiętam gdy wyszłam z łazienki kogo zobaczyłam? Emme, która tańczy. Potem kiedy weszłam za bar mówiłaś do mnie John. -powiedziała i zaśmiała się.
-Jestem w ciężkim szoku. Jak mogłaś mi nie powiedzieć, że to ty?
-Normalnie.
-Czyli mam rozumieć to jak wiozłaś to cie obrzygałam? -zapytałam zawstydzona.
-Tak. Nawet mam filmie jak wymiotujesz.
-Jesteś ohyda.
-No cóż. To jak idziemy?
-Nie chce. To może coś pooglądamy w twoim domu.
-No okay.
-Hai?
-No?
-Po pierwsze czemu nie powiedziałaś mi, że masz prace? Po drugie czy ty oby nie jesteś chora? Po trzecie masz prawko?
-Odpowiedź na pytanie pierwsze i trzecie: Chciałam Ci zadzwonić i powiedzieć ale byłaś nachlana w trzy trupy a jakbym Ci w takim stanie powiedziała to nic byś ba drugi dzień bie zapamiętała.
-A drugie?
-Myślę... No tak cierpię na chorobę CMWANCS.
-Czyli?
-Chce Mieć Wykształcenie Ale Nie Cierpię Szkoły.
-Moja krew. -Krzyknęłam do słuchawki.
-No wiadomo. Czyli rozumiem będziesz za chwilę?
-Jasne. -powiedziałam i rozłączyłam się.
Założyłam buty i napisałam rodzicom, że wychodzę do Haile. Wyłożyłan słuchawki do uszu i poszłam do Hai. Pamiętam jak raz zatrzymała nas policja.
"Czy panie piły alkohol?
Może. A pan?
Stróż prawa nie może według paragrafu... -i w tym momencie spieprzyłysmy z tego miejsca"
Stare dobre czasy. Chciałabym to powtórzyć. Zawsze po alkoholu mamy takie zajebiste akcje. Zawsze obiecywałam sobie, że nigdy nie wezmę alkoholu do buzi. A co z tego wyszło? Teraz to moje ulubione picie. Czasami mam wrażenie, że podmienili mnie w szpitalu. Moja rodzina nie pije a ja...Chyba nie muszę kończyć. Może tak naprawdę jestem siostrą Haile. Nim się zorientowałam byłam pod domem sister. Tak sobie myślę... To po co pukać? Weszłam z buta do domu Hai. Zastałam w nim... Pusty salon! Ejj skoro pusty to oznacza... Łatwiejszy dostęp do lodówki! Podeszłam do urządzenia i spojrzałam do środka. Wzięłam sobie jogurt, lody i sok. Potem zobaczyłam Hai tuż nade mną. Patrzyła na mnie spod byka ,ale to mi nie przeszkodziło w jedzeniu jogurtu. Gdy zjadłam wreszcie mogłam nią porozmawiać.
-Hej stara. Jak życie? -spytałam próbując być poważna ale coś nie pykło i wybuchałam śmiechem.
-Okay. A jak tam? -także nie wytrzymała.
-Co robimy?
-Nie wiem. Miałyśmy pooglądać film.
-Tak szczerze to mi się nie chce oglądać. Wole dziś zrobić związanego że sportem. -jej odpowiedź całkiem mnie zdziwiła.
-Ty i sport? -wybuchałam śmiechem.
-No a co? -spytała całkiem poważnie.
-O kurde, ty nie żartujesz. -stwierdziłam wryta w podłogę.
-Nie. -potwierdziła po czym wybuchła takim śmiechem, że się przewróciła na panele. Ona leżąc jak długa po prostu lała z mojej reakcji , a ja rechotałam stojąc. A wszystko skończyło się na tym, że zrobiłyśmy sobie walkę na poduszki. Następnie Haile uznała gdyż jest zmęczona i nie ma ochoty na sportu ani robienie czegoś produktywnego, siedziałyśmy na kanapie oglądając jakieś kmiota.
________________________________________________________________
Więc kolejna część napisana 🎉 Zabiorę się za następne za niedługo 😙
Karmrllove
*Jakiś nieokreślony czas później*
Pokój ogarnięty. Teraz trzeba mnie ogarnąć. W tym celu poszłam do łazienki. Zaczęłam strasznie czesać.. Ta raczej targać włosy. Jak skończyłam to na ręce wylałam z pojemnika chyba z kilogram mydła.
Zaczęłam zmywać napis z czoła. Następny był rozmazany makijaż. Będzie najciężej z ubraniami ale spoko coś się wymyśli. Ejjj... kurde jeszcze trzeba posprzątać łazienkę. Kibel. To będzie najgorsze. Jak mus to mus.
*ok. 3 godzin później*
Posprzątane. Potargane ciuchy zszyłam. Wyszła bardzo ciekawa tkanina. Łazienka mogła być luzzzik ale nie. Przy sprzataniu kibla prawie się porzygałam. Ale spokojnie. Nie porzygałam się. Potem poszłam się przebrać. Wzięłam dłuuuuuugi prysznic.
Zeszłam na dół do rodziców. W przed pokoju stały kartony, co prawda nie wszystkie, ale sporo ich było. Postanowiłam uniknąć rodziców, ponieważ nie chce by się pytali co wczoraj robiłam. Wzięłam z kuchni wodę i tabletki. Następnie poszłam do siebie i zażyłam tabletki, pompijając je wodą. Po popiciu tabletek wzięłam do ręki moją ulubioną książkę. Czytałam "Okruchy Zła" tysiąc razy i nadal mi się nie znudziła. Zastanawiam się tylko czemu Hayes z początku jest tak bardzo tajemniczy? Ogólnie od momentu gdy się pojawił od razu wiedziałam, że będą razem. Najlepszy tekst z całej książki:
"Pieprzyć go, psa też ukradł." ~Norman Floyd.
Ciekawe z podatku obiecuje Hayes bohaterce, że jej nie dotknie a kilkanaście rozdziałów lądują w łóżku. A potem Emory (bo tak zwie się bohaterka) jest w hotelu i ucieka z Hayesem a potem co? Lądują w łóżku. Pod koniec książki oni sie kłócą i a.potem gdyby bie okoliczności w których się znajdowali ruchaliby się. Lecz wszystko się później wyjaśniło i wszyscy żyją długo i szczęśliwie. Dobra tyle o książce. Tyle co zdążyłam otworzyć książkę a mój telefon zadzwonił.
-Czego cholera?! -byłam trochę zdenerwowana bo chciałam czytać. No ale odebrałam.
-Hej deklu. -HAILEEEEE! Do cholery chce poczytać! -Co robisz?
-Tak właściwie... -oczywiście po co dać mi skończyć?
-Super. Idziemy oblać naszą przeprowadzke?
-Nie dopiero wróciłam do normalności po wczorajszej imprezie.
-No pamiętam gdy wyszłam z łazienki kogo zobaczyłam? Emme, która tańczy. Potem kiedy weszłam za bar mówiłaś do mnie John. -powiedziała i zaśmiała się.
-Jestem w ciężkim szoku. Jak mogłaś mi nie powiedzieć, że to ty?
-Normalnie.
-Czyli mam rozumieć to jak wiozłaś to cie obrzygałam? -zapytałam zawstydzona.
-Tak. Nawet mam filmie jak wymiotujesz.
-Jesteś ohyda.
-No cóż. To jak idziemy?
-Nie chce. To może coś pooglądamy w twoim domu.
-No okay.
-Hai?
-No?
-Po pierwsze czemu nie powiedziałaś mi, że masz prace? Po drugie czy ty oby nie jesteś chora? Po trzecie masz prawko?
-Odpowiedź na pytanie pierwsze i trzecie: Chciałam Ci zadzwonić i powiedzieć ale byłaś nachlana w trzy trupy a jakbym Ci w takim stanie powiedziała to nic byś ba drugi dzień bie zapamiętała.
-A drugie?
-Myślę... No tak cierpię na chorobę CMWANCS.
-Czyli?
-Chce Mieć Wykształcenie Ale Nie Cierpię Szkoły.
-Moja krew. -Krzyknęłam do słuchawki.
-No wiadomo. Czyli rozumiem będziesz za chwilę?
-Jasne. -powiedziałam i rozłączyłam się.
Założyłam buty i napisałam rodzicom, że wychodzę do Haile. Wyłożyłan słuchawki do uszu i poszłam do Hai. Pamiętam jak raz zatrzymała nas policja.
"Czy panie piły alkohol?
Może. A pan?
Stróż prawa nie może według paragrafu... -i w tym momencie spieprzyłysmy z tego miejsca"
Stare dobre czasy. Chciałabym to powtórzyć. Zawsze po alkoholu mamy takie zajebiste akcje. Zawsze obiecywałam sobie, że nigdy nie wezmę alkoholu do buzi. A co z tego wyszło? Teraz to moje ulubione picie. Czasami mam wrażenie, że podmienili mnie w szpitalu. Moja rodzina nie pije a ja...Chyba nie muszę kończyć. Może tak naprawdę jestem siostrą Haile. Nim się zorientowałam byłam pod domem sister. Tak sobie myślę... To po co pukać? Weszłam z buta do domu Hai. Zastałam w nim... Pusty salon! Ejj skoro pusty to oznacza... Łatwiejszy dostęp do lodówki! Podeszłam do urządzenia i spojrzałam do środka. Wzięłam sobie jogurt, lody i sok. Potem zobaczyłam Hai tuż nade mną. Patrzyła na mnie spod byka ,ale to mi nie przeszkodziło w jedzeniu jogurtu. Gdy zjadłam wreszcie mogłam nią porozmawiać.
-Hej stara. Jak życie? -spytałam próbując być poważna ale coś nie pykło i wybuchałam śmiechem.
-Okay. A jak tam? -także nie wytrzymała.
-Co robimy?
-Nie wiem. Miałyśmy pooglądać film.
-Tak szczerze to mi się nie chce oglądać. Wole dziś zrobić związanego że sportem. -jej odpowiedź całkiem mnie zdziwiła.
-Ty i sport? -wybuchałam śmiechem.
-No a co? -spytała całkiem poważnie.
-O kurde, ty nie żartujesz. -stwierdziłam wryta w podłogę.
-Nie. -potwierdziła po czym wybuchła takim śmiechem, że się przewróciła na panele. Ona leżąc jak długa po prostu lała z mojej reakcji , a ja rechotałam stojąc. A wszystko skończyło się na tym, że zrobiłyśmy sobie walkę na poduszki. Następnie Haile uznała gdyż jest zmęczona i nie ma ochoty na sportu ani robienie czegoś produktywnego, siedziałyśmy na kanapie oglądając jakieś kmiota.
________________________________________________________________
Więc kolejna część napisana 🎉 Zabiorę się za następne za niedługo 😙
Karmrllove
wtorek, 28 czerwca 2016
Podziękowania :*
Od dawna chciałam to zrobić. Chcę wam wszystkim podziękować. Za co? Za całe 565 wyświetleń. To naprawdę dużo. Łooo matko boska częstochowska XD Już was jest pół tysiąca ♥ Dla was to pewnie mało, bo czytacie lub tworzycie blogi z większą ilością wyświetleń, ale dla mnie to naprawdę meeeeega dużo. Wy właśnie tworzycie tego bloga. Ja tu tylko pisze i projektuje wygląd, ale od was zależy czy wam się podoba. Wyrażacie swoje opinie. Zwracacie mi uwagę kiedy brakuje przecinków czy także zaistniał błąd w jakimś słowie. Za to was kocham. Zwykle " kiedy next?" sprawia mi uśmiech na twarzy. Tak bardzo kocham waszą ciekawość co dalej. Ogólnie to niby wszystko, ale i tak mam wiele do powiedzenia, ale to zostawiam na inną okazję ♥ Teraz nowy cel 5 k ♥ To byłoby największym sukcesem i prezentem gdyby jeszcze się to w dzień moich urodzin. Tym dniem jest 9 sierpnia. ♥ Jeszcze trochę i będę meeeeega szczęśliwa. To na tyle dziś. Jeszcze raz wam dziękuję.♥♥♥ Wy jesteście moją inspiracją do działania ♥ Ahhh zapomniałabym o przecudownej An, która mi pomaga jak nie mogę czegoś znaleźć i się wnerwiam. ♥ :3
Karmellove
Karmellove
niedziela, 19 czerwca 2016
Rozdział 1" To nie planowane i nagłe zmiany w życiu"
Wstałam.
Oooch kolejny wspaniały dzień w tym pięknym miejscu. Oczywiście jak zwykle
zaczynam dzień od sarkazmu. Chciałabym się z tego miejsca wyprowadzić. To
prawda. Na szczęście Haile jest zawsze obok. Nawet gdybym się wyprowadziła to
ona pojedzie że mną albo najwyżej miesiąc później pojedzie moim śladem. Zacząć
nowe jeszcze bardziej szalone życie... Marzenie. Nikt poza Haile i rodziców nie
trzyma mnie w tym przeklętym miejscu. Jak jest wszędzie wokół? Brudno, syfiasto
i zero zieleni. To jest najgorsze. Przynajmniej dla mnie. Jak od wielu lat
można tak żyć. Jak?! Ale ni cholery się tego nigdy nie dowiem. Żyje tu w
Nicegreencity od 17 lat. Nigdy jakoś to miejsce mi nie pasowało. Sama nazwa
miasta" Nicegreencity" czyli miłe zielone miasto. Jest totalnie
przekłamana. Jak tu jest zielono to normalnie jestem księdzem. Mama zawsze mi
powtarzała, że kiedyś się przeprowadzimy. Nigdy mi nie powiedziała kiedy... No
cóż trzeba się męczyć. Podeszłam do szafy i wybrałam ubrania. Włosy
postanowiłam uczesać w niedbałego koka. Weszłam pod prysznic i umyłam się moim
ulubionym fiołkowym żelem pod prysznic. Wyszłam już przygotowana do szkoły.
Zeszłam na dół i zobaczyłam rodziców.
-Cześć złotko. Wyspałaś się? -spytał mój
ulubieniec w rodzinie. Tata.
-Nie za
bardzo. Co tak pięknie pachnie? -zaczęłam niuchać niczym Scooby Doo szukający
chrupek. Boszee... Za dużo bajek ostatnio oglądam.
-Śniadanie.
Jest na stole w kuchni. -dodała mama.
-Dziękuję.
-odpowiedziałam z uśmiechem na ustach
. Zaczęłam
zajadać. Tak sobie pomyślałam. Może by się zerwać z informatyki i W-F? No tak
to dobry pomysł. Na infie nic mnie więcej niż umiem nie nauczą. A w-f to w-f.
Dzisiaj nie mam zamiaru biegać. Dziś ubieram białe vansy więc nie chce ich
ubrudzić. Skończyłam jeść, wzięłam płatka na płacy i pożegnałam się z
rodzicami. Oczywiście jak to rodzice mówili mi, żebym się nie spóźniła na
autobus.
-Kurna fuck! -krzyknęłam sama do siebie.
W dype. Dziś jest sprawdzian z fizyki.
Nienawidzę fizyki. Dobrze, że jadę 30 minut autobusem do szkoły. Jeszcze
ostatnia lekcja to fiza. A Haile nie ma bo jest chora. Definicja szczęścia w
kilku czynnikach. Super jeszcze jadę znowu na gapę. Jednym słowem super.
Czekałam na autobus jakieś 20 minut. Wsiadłam do niego a następnie wyciągnęłam
książkę z fizyki. Jak trzeba to trzeba.
~Przed fizyką~
Boszee. Plisss odwołaj sprawdzian bo
kompletnie nic nie umiem. Bym się uczyła non stóp lecz non stop ktoś zawraca mi
gitarę. Oczywiście nie możesz. Obiecałam, że już nie będę cię o nic prosić. Nie
zdam! Nie zdam!
*wrrrr...wrrrr*
Super
jeszcze rodzice piszą. Nie no boże. Widzę, że bardzo mnie słuchasz.
Od: Mamusia
<3 Przyjdź do domu. Teraz.
Do: Mamusia
<3 Oki doki. Już idę.
Nikomu nic nie mówiąc, wyszłam z tego
psychiatryka. Wsiadłam w najszybszy autobus jaki był. Oczywiście po drodze się
zepsuł i musiałam biec. Pomijając fakt, że nie mam dobrej kondycji i tak dość
szybko dobiegłam do domu. Na sofie siedzieli moi rodzice z takim zaskoczeniem,
że heja.
-Córcia ty biegłaś?! -zapytała mama. No wiesz
kuźwa czołgałam się.
-No.
Napisałaś, że mam być teraz w domu. -powiedziałam pomijając sarkazm.
-To nie mogłaś pojechać autobusem? -zapytała.
-Jak jechałam po drodze się zepsuł.
-powiedziałam trochę poirytowana.
-No i to wszystko wyjaśnia. -dzięki tato.
-No więc jest jedną rzecz. Wiemy, że się
ucieszysz tylko nie rośnieś domu. -zaczął tata.
-Więc wyprowadzamy się z tego miasta. Haile
już wszystko wie. Będzie za jakieś 4 miesiące. -powiedziała mama na co ja
zareagowałam piskiem. Oczywiście radości-Ale córcia nie piszcz bo stracimy
słuch.
-Nareszcie wyprowadzamy się z tej szarej budy.
Doczekałam się!!! -padłam na kolana zaczęłam krzyczeć.
-Dobra, dobra leć się pakować. Pojutrze
wyjeżdżamy. -oznajmiła mama.
Poleciałam do pokoju z prędkością światła.
Wyjęłam wszystkie ciuchy oprócz jednego zestawu. Mam zamiar oblać wyprowadzkę.
Zostawiam sobie jeszcze ciuchy na dwa dni. Z łazienki wezmę rzeczy dopiero
pojutrze. Spakowałam narazie wszystko. Kiedy już skończyłam wzięłam laptopa i
szukałam w tym mieście jakieś dobrej imprezy. Jedyna jaka jest to w klubie
"City Snow". Odłożyłam laptop a wzięłam do ręki kartkę i długopis.
Zawsze teksty, które wymyśliłam to tylko na kartkach.
Bo to ten
czas ciągle zmienia nas
Ale sny i
marzenia to niezmienny fakt
Bo to ten czas nieustannych walk
o te sny i marzenia, które drzemią w nas.
Ten fragment
zrobiony. Dobra koniec z pisaniem na ten czas. Trzeba iść do klubu. Wzięłam tą
sukienkę i resztę. Szybko wzięłam prysznic i ubrałam ten zestaw oraz rozpuściłam włosy by opadały kaskadami na moje ramiona. Stając przed
lustrem podkreśliłam na krwistą czerwień usta. Dziś się nachleje w trzy dupy.
-Jest chyba okay. -powiedziałam sama do siebie. Zeszłam na dół. Gdy byłam
praktycznie za drzwiami wejściowymi usłyszałam mamę.
-A ty gdzie idziesz? -Zapytała.
-Na imprezę. Nie bójcie się o mnie. Nic mi się
nie stanie. Paaaa. -krzyknęłam wychodząc z domu.
Wyszłam i
udałam się do miejsca gdzie miałam iść. Ludzie mnie niedocieniali. Czemu? Tego
sama nie wiem. W podstawówce swoim" koleżankom" łamałam kości jak
weszły mi na pięty. Tak zwanie byłam bad girl. Teraz jestem tak trochę ale
głównie nazywają mnie i Haile Queens Szkoły. Poza tym mam na sobie koturny.
Nareszcie weszłam do klubu. Uderzył mi do nozdrz alkohol. Jeden z moich ulubionych
zapachów. Podeszłam do barmana i na pierwszy ogień poszła Finlandia. Gdy już
wypiłam poszłam na parkiet. Gdy zaczęłam tańczyć szatach się odsunęli. Akurat
był konkurs na taniec. Tyle, że ja zupełnie nie umiem tańczyć. Okazało się, że
wygrałam. Miałam ochotę wybuchnąć ogromnym śmiechem. Wszyscy mi postawili pod
szklance Jacka Danielsa. Było ich tam całkiem sporo więc zeszło mi trochę by to
wszystko wypić. A jak już wypiłam to byłam już nachlana w trzy dupy. Miałam
problem dojść do domu więc poprosiłam młodego barmana by mnie odwiózł.
Nareszcie podszedł do mnie.
-John....kuźwa...Idzieszzzzzz? Szy nie? Bo ją
ni wim....-krzyczałam do niego.
-IDĘ! -odkrzyknął. Chwilę potem wsadził mnie
do samochodu. Może pominę ten fragment gdzie go obrzygałam. Potem dojechaliśmy
do mojego domu a on mnie doprowadził do pokoju. Potem wyszedł a ja nie pamiętam
co robiłam dalej...
_________________________________________________________________I jak? Bo ja osobiście jestem zadowolona z tegoż rozdziału :) Komentujesz =satysfakcja :)) Dzięki. :*
Rozpoczynamy opowiadanie :*
Prolog
Wyobraź siebie. Tak jak teraz wyglądasz. I pomyśl... Ile w twoim życiu by
zmieniła jedna bardzo ważna informacja? No tak nie wiesz jaką informacja.
Pomyśl o nagłej bardzo chcianej przeprowadzce. Nadal sobie nie wyobrażasz? No
to w takim razie przedstawiam ci Emmę Thao. Jej życie zmieniła nie tylko nagła
przeprowadzka ale i ta jedna informacja. Emma zawsze chciała mieszkać tam gdzie
jest bardzo dużo świeżego powietrza. Lecz gdy dowie się bardzo istotnej rzeczy
jej życie obróci się o sto osiemdziesiąt stopni. Lecz nawet to co jej się
przytrafi nie zmieni stosunków do najbliższych i nie odda chęci prowadzenia
szalonego życia. Nic. Ani nikt.
Krótki opis bohaterki: Jej osobowość jest troszkę
sprzeczna. Jest mega szaloną dziewczyną o czarnych włosach. Nie umie być
poważna. Choć czasem się zdarza że jest poważna. To jest awers. Rewers jest
taki że uwielbia naturę i książki. Kiedy czyta albo jest na łonie natury nic
jej nie rozśmieszy ani rozbawi. Wtedy się wyłącza. Tak jakby nic nie istniało
poza nią i naturą. Zawsze miała zapał do pisania. Lecz kiedy tekst, który
pisała ostatnio, czytała uznawała, że pięcioletni dzieciak to napisał.
Interesuje się także muzyką. No wiadomo w sensie pisania tekstów. Mnóstwo jej
autorskich tekstów lądowało u najsławniejszych artystów i artystek. Jej
fioletowe oczy zostały nieodkrytą tajemnicą. Rodzice mówili jej że to zasługa
DNA i barwników. Chociaż ni cholery to wszystko rozumiała to kochała swoje
nienaturalnie wielkie oczy. Jak była mniejsza rodzice zgłaszali do różnego typu
przedstawień. Pomimo tego że robiła to doskonale zrozumiała że chce robić coś
innego w życiu. W wieku 12 lat zaczęła pisać. Przez następne 5 lat swojego
życia przekonała się że ma do tego talent to chce robić. Wygrała tyle konkursów
pisarskich że nie którzy nobliści w literaturze by się wstydzili. Obecnie ma 17
lat i kilka małych spraw na głowie z policją. Ma prawo jazdy. Każdy myśli że
jakby poszła do Top Model wygrała by go. Tylko że względu na wygląd i sylwetkę.
Wie także co to ból. Jej najlepsza przyjaciółka prawie umarła w jej urodziny i
by się obwiniała o to cały czas gdyby nie pewien cud. Jak to się stało? Haile
PRAWIE zginęła w wypadku samochodowym. Emma prowadziła i dostała nagłego
przypływu głupawki. Trawiły w tira. Emma wyszła z wypadku bez szwanku, więc
kiedy zobaczyła w jakim stanie jest Haile, zawiozła ją do szpitala. Medycznie przyjaciółka
była martwa, więc zorganizowano pogrzeb. Lecz kiedy tylko miało być zamykanie
grobu ona się obudziła. Jedno wiadomo. Uznano to za cud Boga. Wtedy posłuchał
jej modlitw i ją uratował. Od tamtego dnia dziękuje Bogu za go i o nic nie
prosi. Nie jestem pewna czy do teraz. Skoro jej życie się zmieni to czy to się
nie zmieni? Co teraz? Co się stanie po przeprowadzce? Jedno wiadomo wpakuje się
w nie jedne kłopoty. Zawsze pragnęła coś zmienić w jej życiu ale nigdy nie
myślała, że zmieni całe... ________________________________________________________________________
Więc tak zaczynamy opowiadanie :) Mam zamiar doprowadzić to opowiadanie do końca. Jeśli podoba się prolog to skomentuj :) Pierwszy rozdział już dzisiaj :)
Subskrybuj:
Posty (Atom)